Locomotiv GT - Zene
Locomotiv GT - Zene
Jazzek Jazzek
609
BLOG

Marzenia się spełniają

Jazzek Jazzek Kultura Obserwuj notkę 1

W latach siedemdziesiątych Program III Polskiego Radia emitował bez mała półgodzinną audycję "Rozszyfrowujemy piosenki". Pomysł polegał na tym, że prezentowano jakąś piosenkę, a potem tłumaczono jej tekst, nierzadko zwracając uwagę na specyfikę języka. Ze względu na swoje zainteresowania lingwistyczne powinienem był być wiernym słuchaczem tej audycji, jednak pamiętam tylko dwa takie zdarzenia.

Jedno, poświęcone piosence francuskiej, konkretnie tej Joe Dassina ze znaną frazą "dopa ri awe lo ode pase lezo to". Dopiero dziś, pisząc tą notkę, dowiaduję się, że tytuł jej brzmi "La Complainte De L'heure De Pointe".  Specyfika polegała tu na fakcie użycia słowa "dans" w miejsce "a", a dodatkowo zwraca uwagę, że usłyszałem "dans" jako "do", co świadczy o barwie samogłoski nosowej zbliżonej do naszego "ą". Ale ja nie o tym :-)

To drugie zdarzenie, o którym chcę napisać, miało dramatyczny przebieg. Pierwsza wyemitowana piosenka spodobała mi się tak bardzo, że zacząłem gorączkowo przygotowywać magnetofon kasetowy marki Kasprzak model MK-125 i oczywiście szukać wolnego kawałka taśmy. W tym czasie prezenterka tłumaczyła tekst i nakreślała rys historyczny. Z rysu tego zrozumiałem tyle, że prezentowane są piosenki z albumu "Mam trzydzieści lat" grupy węgierskich muzyków rozrywkowych i ma to jakiś związek z 30-leciem socjalizmu na Węgrzech (a rok był 1975).

MK-125

Rys historyczny się zakończył, a ja byłem gotowy z magnetofonem. Tu trzeba zauważyć, że model MK-125 miał dwa tryby nagrywania: automat i ustaw, to pierwsze spłaszczające dynamikę, to drugie umożliwiające ręczne manipulacje przy poziomie sygnału. I tu zaczęło się moje nieszczęście. Brat mój był zdania, że automat to tryb dla mięczaków, więc zdecydowałem się nagrywać w trybie ustaw. Pokrętło głośności najpierw ustawiłem w środkowym położeniu, potem jednak, że muzyka była dość głośna, skręciłem je znacząco, aby na koniec jeszcze raz zwiększyć poziom. W sumie udało mi się nagrać trzy super piosenki.

Po zakończeniu audycji przewinąłem taśmę i ku swemu wielkiemu zawodowi stwierdziłem, że większość nagrania jest prawie niesłyszalna. Właściwie trzeba słuchać z uchem w głośniku... Byłem jednak twardzielem i przez długie lata zachowywałem te nagrania, dopiero kiedy wyjechałem na studia gdzieś się zadziały, nie bez udziału braciszka zapewne.

Tymczasem jednak byliśmy w liceum, a klasa brata jechała na wycieczkę do Budapesztu. No to mówię, bracie, dowiedz się o tą płytę, może zrozumieją twój łamany niemiecki. Niestety, słowa "yś bin drajsik" nie wywołały pożądanego odzewu, za to nasza kolekcja wzbogaciła się o płyty zespołów Locomotiv GT, Skorpió i Omega, co nieco złagodziło moje rozczarowanie.

Okładki tychże płyt stanowią zawartość galerii, jakby kto się nie domyślił.

Tu mała dygresja. Połowa lat 70-ych to czas, kiedy węgierska muzyka rozrywkowa jest w Polsce bardzo popularna. Chyba każdy młody człowiek słyszał o zespole Locomotiv GT i nucił "ringo sztermo god". Nieśmiertelny przebój zespołu Omega, "Dziewczyna o perłowych włosach", był także powszechnie znany. Telewizja kręciła programy z udziałem węgierskich piosenkarzy, np. Klari Katony, by potem odtwarzać je po kilka razy w roku :-) 

Mijały kolejne miesiące, lata, dziesięciolecia. Gdy nadeszła era internetu, oczywiście spróbowałem szukać ponownie, ale nie znając wykonawcy nie za bardzo miałem szanse coś znależć. Już się pogodziłem z tym, że moich piosenek nie usłyszę już nigdy. Coraz rzadziej je sobie przypominałem.

Aż tu nagle... zatrudniłem sie w wielkiej międzynarodowej korporacji. Ze względu na brak chętnych do słabo wynagradzanej pracy zmuszeni byliśmy poszukiwać ludzi także za granicą. I traf chciał, że znalazł się pewien Węgier, tak zdesperowany dłuższą przerwą w pracy, że zdecydował się na przyjazd do Polski. Już na piewrszy rzut oka stwierdziłem, że jest w wieku, który świadomie obejmował rok 1975. Co więcej, przy okazji rozmowy o muzyce węgierskiej okazało się, że osobiście zna Gabora Pressera z Locomotiv GT i jednego z omegowców. Nie miał najmniejszych trudności ze znalezieniem płyty "Haminceves vagyok", która - ku mojemu zdziwieniu - była firmowana przez. znany mi Locomotiv GT. Za 10 minut słuchałem już zaginionych utworów, które brzmiały nadal tak jak w mojej pamięci.

Korzystając z bogactw nowoczesnych technologii sięgnąłem też do tłumacza, aby poznać też treść owych piosenek. I nie, nie mają one nic wspólnego z 30-leciem socjalistycznej ojczyzny (chyba).

Nie traćcie nigdy nadziei, nawet po 37 latach :-)

Dziękuję, Frigyes.

 

Zobacz galerię zdjęć:

Skorpió - Kelj fel
Skorpió - Kelj fel Omega - Gammapolis
Jazzek
O mnie Jazzek

Jestem przeciwny modnym poglądom, nawet jeśli to są moje poglądy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura